Pisałam niedawno o patronacie medialnym SIX LETTER CITY nad najnowszą publikacją PWN o zrównoważonych budynkach biurowych. Dzięki długim godzinom na lotniskach udało mi się w końcu dokładnie przeczytać całość. Z kolei obejrzenie największego w Moskwie centrum biurowego zlożonego praktycznie wyłącznie z całkowicie przeszklonych budynków (na zdjęciu) jeszcze bardziej rozbudziło moją ciekawość – jak to w końcu jest, że kolosalne biurowe szklarnie mogą jednak otrzymać wyśrubowane ekologiczne certyfikaty?
Temu zagadnieniu poświęcono co prawda spory fragment rozdziału o izolacyjności przegród, jednak nie byłam w stanie wydedukować ze wzorów i tabelek czy istnieje jakakolwiek uniwersalna zasada w tym temacie. Chociaż nadmiar szkła w rosyjskiej architekturze wcale mnie nie zaskakuje (przy tych zasobach naturalnych nikt się pewnie nie martwi energochłonnością), to za naszą zachodnią granicą widać wyraźnie, że od kilku lat powstaje coraz więcej obiektów, które są co najwyżej gęsto perforowane. Zamiast hektarów lustrzanych powierzchni dominują po prostu okna, między którymi znajduje się solidna masa termiczna i to w grubości zapewniającej porządne zacienianie. W książce również pojawiają się inne konkretnie opisane rozwiązania, które potrafią ograniczyć nadmierną ekspozycję – od nachylenia elewacji po nowoczesne rodzaje szkła, żaluzje i nadruki.
„Zrównoważone budynki biurowe” to kompleksowe opracowanie, które przedstawia energooszczędne budownictwo i certyfikację nie tylko jako standard, który świetnie działa marketingowo, ale jako odpowiedzialne pod względem ekologicznym i ekonomicznym podejście do tworzenia środowiska zbudowanego. Tu chodzi o coś więcej niż prestiżowa plakietka z napisem „LEED Platinum” i niskie rachunki za prąd i wodę. To kwestia rozpowszechnienia rozwiązań, które obecnie są zbyt drogie i zbyt mało znane, aby stały się popularne w sektorach, w których pieniędzy jest mniej niż w nowoczesnych inwestycjach biurowych. Mam oczywiście na myśli mieszkalnictwo, ale także budynki użyteczności publicznej – szkoły, przedszkola, przychodnie. Tam już nie chodzi tylko o plakietkę, ale o niskie koszty – zarówno finansowe, jak i środowiskowe.
Niektóre rozdziały ksiązki dość łopatologicznie wyjaśniają założenia projektowe (np. kontekst urbanistyczny ), inne skupiają się na szczegółach, do których zrozumienia potrzebna jest pewna wiedza projektowa. Gdybym miała się do czegoś przyczepić, to do braku spójności – każdy rozdział pisany przez innego autora, z kompletnie innegopunktu widzenia i z zupełnie różnym poziomem szczegółowości. Jeśli czegoś zabrakło, to może wnikliwej analizy kilku przykładów. Na końcu znajduje się przegląd polskich przykładów z ostatnich lat i byłoby świetnie, gdyby chociaż dwa czy trzy przeanalizowano dokładniej pod kątem przedstawionych wcześniej aspektów. Sama informacja, czy na budynku znajduje się zielony dach, niewiele jeszcze mówi. Gdyby jednak określono, jakie konkretnie ma on znaczenie z uwagi na odzysk deszczówki czy zapewnienie dodatkowej izolacji, na opisane rozwiązania można by spojrzeć nie jak na kolejne odhaczane z listy punkty (niestety, tak często wygląda certyfikacja), ale jak na integralne elementy spójnej koncepcji. Tym bardziej, że nie wszystkie z opisanych strategii działania są oczywiste i popularne. Sama uśmiechnęłam się pod nosem czytając jeden z najlepszych moim zdaniem rozdziałów o recyklingu materiałów budowlanych. Przypomniało mi się, jak w jednym z projektów, który miał uzyskać certyfikację BREEAM, musieliśmy zastosować beton z domieszką kruszywa z recyklingu. Tak, „musieliśmy” – gdybyśmy zastosowali zwykły, nie udałoby się uzyskać wymaganej punktacji. Ach, ta certyfikacyjna punktoza! Co się okazało? Przy wysokiej zawartości takiego kruszywa beton nieco „głupieje” – przy niewielkich elementach zachowuje się normalnie, ale kiedy trzeba wylać kilkumetrową ścianę, wyciskana pod jej ciężarem woda znajduje sobie ujście do góry bezpośrednio przy powierzchni szalunków. A to oznacza jedno – pęcherzyki! Co zrobić, gdy powierzchnia ma być idealnie gładka? Rozebrać ścianę, produkując dodatkowy materiał do recyklingu… tego nikt już nie kontroluje na budowie.
Sprawdziłam, że książka jest już dostępna w naszej wydziałowej bibliotece. To świetnie, bo będę do niej odsyłać i studentów architektury poszukujących dobrego kompendium wiedzy o projektowaniu zrównoważonym, i studentów gospodarki przestrzennej. We współpracy z praktykami – ekspertką w zakresie wyceny inwestycji oraz architektem związanym z jedną z największych na trójmiejskim rynku firm deweloperskich – prowadzimy projektowanie w module pod nazwą „urbanistyka i ekonomia”. Studenci przygotowują propozycję inwestycji w śródmiejskim kontekście – mają pełną dowolność doboru funkcji, oczywiście w ramach obowiązującego planu miejscowego. Wiele zespołów decyduje się na biura (to pewnie przez biurowcowe szaleństwo na gdańskim rynku nieruchomości), a ponieważ oprócz projektu opracowują także strategię marketingową. nierzadko pojawia się kwestia certyfikacji. Do tej pory posługiwałam się „telefonem do przyjaciela” pracującego jako konsultant LEED, ale dzięki PWN-owskiej publikacji nie będę już musiała zawracać mu głowy. A studenci w końcu zrozumieją, że niskie koszty eksploatacji to tylko jeden z aspektów zielonego budownictwa.
Zrównoważone budynki biurowe. Projektowanie. Uwarunkowania prawne. Rozwiązania technologiczne.
Praca zbiorowa we współpracy z PLGBC pod redakcją Szymona Firląga.
[fot. Monika Arczyńska]