Nie chce mi się wierzyć, że już po Wielkanocy. Przecież dopiero co świętowaliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok. Zebrało mi się z tej okazji na sylwestrowe wspomnienia i wygrzebałam z czeluści dysku kilka zdjęć z Malty. Dziś opowiem Wam o pewnej maltańskiej windzie (głównie z okazji niedawnego święta – Międzynarodowego Dnia Windy, obchodzonego 23 marca, w rocznicę uruchomienia przez Otisa pierwszego egzemplarza na świecie).
Malta to nie jest miejsce dla osób poszukujących wyjątkowej współczesnej architektury – jest jej tam jak na lekarstwo i w sumie na mojej liście obowiązkowych punktów były tylko dwa obiekty. Jeden z nich to kamienna brama Renzo Piano, o której już pisałam, drugi – winda Barrakka. Nie tylko obejrzałam ją dokładnie, ale i z niej skorzystałam, gdy po całym dniu spacerowania nie mieliśmy już siły wspinać się pod górę. Winda pokonuje prawie 60m między waterfrontem a ogrodami Barrakka z fontanną, tarasem widokowym i, jak to mówią Anglicy, „wymanikiuriowanym” trawnikiem. W tej samej lokalizacji znajdowała się już wcześniej winda (od 1905 roku), zlikwidowana w latach 80., kiedy jej utrzymywanie przestało się opłacać. Teraz chętnie korzystają z niej turyści, ale wówczas tedy niebo nie było jeszcze poprzecinane gęstą siatką lotów tanich linii, a popularność wyjazdów na wieczory kawalerskie i panieńskie miała dopiero nadejść. Pewnie trzeba by nadal zasuwać schodami po setkach stopni, gdyby nie – tadam! – fundusze unijne. Projekt przygotowało maltańsko-brytyjskie biuro Architecture Project i od 2012 roku nikomu już nie grozi zadyszka na tym sześćdziesięciometrowym odcinku.
Na górze do windy wsiada się wygodnie, ale na dole znów znajdują się te wszechobecne na Malcie cholerne bramki i automaty biletowe, których nikt nie potrafi obsłużyć. Zaczynam podejrzewać, że osoba, która pisała specyfikacje dla unijnych projektów, miała kogoś znajomego w firmie importującej ten sprzęt. Do wyjaśniania, jak to nieszczęsne ustrojstwo działa, zatrudniony jest pan, który równie dobrze mógłby te bilety sprzedawać. Pewnie zacznie, kiedy minie okres trwałości projektu – to zawsze pięć lat przy unijnych dotacjach?
Ponieważ Valetta znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, projektować należy tam… ostrożnie. Nie zmyślam – w biurze mamy na koncie kilka obiektów w takich lokalizacjach i podobnych restrykcji odnośnie wizualnych aspektów projektu nie ma nigdzie indziej. Od wielkości (a wcale nie jest łatwo zaprojektować most o dużej rozpiętości bez wielkich pylonów) po zastosowane materiały – problematyczne bywa szkło, bo odbija ostro światło, za bardzo wyróżniając się w otoczeniu. Obiekty infrastrukturalne to wyjątkowo niewdzięczny temat, bo są często spore, linearne w formie i mocno widoczne. Właśnie tak, jak winda Barrakka, więc projektanci zrobili wszystko, aby jak najskuteczniej wtopić ją w tło – kamienne fortyfikacje Valetty. Oryginalna winda była stalowa i lekka, współcześnie postanowiono jednak użyć żelbetu. Aby zmniejszyć jego wizualny ciężar, obłożono całość aluminiową siatką, anodowaną w beżowawym odcieniu, dzięki czemu konstrukcja może nie znika, ale na pewno nie wyróżnia się zbytnio na piaskowym tle.
Na miejscu byłam nieco sceptycznie nastawiona do tego obiektu – siatki wydawały mi się za bardzo dekoracyjne i trochę na siłę doklejone do betonowego trzonu. W takim miejscu zamarzyłaby mi się raczej jakaś wysublimowania stalowa konstrukcja. Ale to byłoby możliwe przy znacznie wyższym budżecie (tym bardziej, że jeszcze musiał zarobić dostawca automatów biletowych bramek:) Im dłużej więc patrzę na te zdjęcia, tym mniej drażnią mnie te siatki. W końcu taki niewinny ornament to chyba nie zbrodnia, co?
[Fot. Monika Arczyńska]