To zdjęcie ma już ładnych parę lat. Mój osobisty urbanista pracował jeszcze w łódzkiej pracowni urbanistycznej, a ja wpadałam regularnie go odwiedzać. W wakacje odpadały uczelniane obowiązki, pracowałam zdalnie na część etatu i miewałam trochę wolnego czasu. Kiedy Łukasz wychodził do pracy, zabierałam laptopa pod pachę, wędrowałam Piotrkowską na Plac Wolności i siadałam sobie na balkonie ulubionej Cafe Wolność z filiżanką kawy, którą dość szybko zastępował kieliszek białego wina. Surfinie pachniały jak szalone, Kościuszko stał bez ruchu, a ja pisałam posty na bloga patrząc od czasu do czasu na przejeżdżające w dole tramwaje.
Cafe Wolność ustąpiła miejsca restauracji serwującej owoce morza, Kościuszko przeszedł w międzyczasie lifting, a mój osobisty urbanista wrócił do Gdańska. Wpadamy nadal od czasu do czasu do Łodzi, a w najbliższym czasie pewnie będziemy robić regularnie, bo razem z mamArchitekci, zaprzyjaźnioną pracownią z Warszawy, zajmujemy się projektem przebudowy Placu Wolności. Wygraliśmy duży przetarg na prace projektowe, mamy już pierwsze pomysły, ale przede wszystkim ekscytujemy się jak dzieci! Trudno na razie określić, w jakim kierunku będą zmierzać zmiany w tej przestrzeni, bo to wynikowa serii analiz, uzgodnień i kompromisów. Wiem jedno: zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby można tam było spędzać czas równie beztrosko i przyjemnie, jak robiłam to na balkonie z surfiniami.
[fot. Monika Arczyńska]